sobota, 14 lipca 2012

Tak, tak, ja ta zła- a jednak...

Dobra. Już ustalone że to ja coś od niego chcę, że jestem nie normalna, natrętna i co tam jeszcze?
Tylko wiecie co? Przez to, że on jest tak przekonany o swojej zajebistości, że ja go CIĄGLE CHCĘ ( padłam na cycki), czuję stres gdy mam się pokazać w miejscu w którym on bywa bo przecież dla niego będzie oczywiste- jestem tam, bo CIĄGLE GO CHCĘ. I argumenty że miasto małe, dobrych knajpek co kot napłakał, dlatego na siebie wpadamy, do niego nie trafiają. Doprowadza do sytuacji że obawiam się jechać do koleżanki, z której siostrą on się przyjaźni, bo on od razu uzna że to zaplanowałam bo CIĄGLE GO CHCĘ. I absolutnie nie wiem jak mam się zachować w sytuacji gdy się przypadkowo spotkamy. Bo nie chcę zachować się lekceważąco ale też nie chcę, żeby pomyślał, że specjalnie robię zakupy/pije piwo/spaceruje/imprezuje tam gdzie on.
Jakieś sugestie,pomysły? Bo ja zaczęłam ciągać ze sobą wszędzie męża. Nawet na babskie pogaduchy, żeby nie było że ja COŚ OD NIEGO CHCĘ. Miło spędzam czas z mężem.Po prostu.