sobota, 25 lutego 2012

środa, 8 lutego 2012

mama M.

Wszyscy wiedzą, o kogo chodzi, o jaką sprawę się rozbija co ta kobieta zrobiła-oszukała. Bo śmierć dziecka to był wypadek- prokuratura (na ten moment) potwierdza. Różne myśli chodzą mi po głowie, różne emocje mną targają- bo okłamywała, zakopała w gruzach maleńkie ciałko, na co liczyła? Ale tak sobie myślę, wiem, że gdybym pojechała do jej więzienia, została wpuszczona do jej celi, to bym usiadła, popatrzyła na nią i powiedziała: "chodź, przytul się". Ja nie wiem, dlaczego była ta cała szopka, nie rozumiem tego, ale wiem, że bardzo cierpi z powodu śmierci dziecka, bo nie zabiła jej z zimną krwią. To był WYPADEK.

Dla mnie ona najpierw straciła dziecko, dopiero potem oszukała. I może mam zamazany obraz przez własne przeżycie takiej tragedii, ale my wszyscy oceniamy ją przez pryzmat osobistych doświadczeń i przekonań.

czwartek, 2 lutego 2012

Żałuję

Sprzątałam dziś Polusi pokój i znalazłam płytę zespołu Łzy. Przyjemnie się słuchało, przypomniały się szczenięce lata, gdy kończyłam gimnazjum. Jak mi się wtedy wydawało, że wszystko mogę! Czerwony pasek na świadectwie, w pierwszej dziesiątce przyjętych do wszystkich szkół do których składałam papiery, rodzice dumni-świat czekał na mnie z otwartymi ramionami! Tyle planów, świadomość że młodość jest szalona a więc w perspektywie gorące miłości, zwariowane akcje, niebezpieczne zabawy, namiętne noce-tyle emocji! Przecież to w w szkole średniej zaczyna się "dorosłe" życie, no nie? Takie przez duże D, tak przynajmniej myślą naiwne małolaty z gimnazjum;-) Że teraz to nic, jak będę odbierać maturę, to będzie coś! Wtedy to dopiero zawojuję świat!
Tymczasem gdy wychodziłam ze szkoły ze świadectwem maturalnym w dłoni, już nie przypominałam tej rozentuzjazmowanej Ani sprzed 3 lat. No nic dziwnego, trzy lata to szmat czasu, ludzie się zmieniają, różne wydarzenia też mają na to wpływ, w moim przypadku traumatyczne. Ale ja wtedy to w zasadzie nie wiedziałam co mam z tą maturą zrobić? Bo świat już na mnie nie czekał. Nikt na mnie czekał. Wszyscy umarli, odeszli. Nie lubię wspominać tego dnia, gdy odbierałam świadectwo dojrzałości.
Myślę że takie wspomnienia są bardzo ważne, bo to ważne momenty w naszym życiu. Ja bardzo żałuję że po śmierci Zefa  nie było nikogo, kto byłby w stanie mi pomóc. Udzielić fachowej pomocy. Nie pocieszać "doraźnie" ale poświęcić mi czas, wypłakać, wykrzyczeć ten ból. Nie nakazywać "wziąć się w garść", bo ja się uśmiechałam do ludzi a wewnątrz umierałam. Gdyby ta pomoc i wsparcie zostały mi udzielone, to być może maturę odbierała by szczerze uśmiechnięta Ania, patrząca z nadzieją (maleńką) przed siebie. Bo takie dni są decyzyjne o ukierunkowaniu naszego życia, podejmujemy się realizacji marzeń, robimy postanowienia które rzutują na naszą przyszłość.