wtorek, 15 listopada 2011

Samobójstwo

Wczoraj sąsiadka powiedziała mi że jej koleżanka, a przyjaciółka jej siostry, wyskoczyła z okna na 10 piętrze.
Młoda dziewczyna,w miarę poukładane życie, żadnych większych problemów, nikt nie zauważył by coś się z nią działo...
I tak sobie próbuję wyobrazić co czuła, co myślała, tuż prze skokiem. Co ją popchnęło do takiego czynu?
Gdy umiera komuś ktoś bliski, są jakieś choroby, niespłacone wielkie kredyty i firmy windykacyjne nękają (tak jak by człowiek nie chciał płacić, a nie nie mógł) to jeszcze jakoś można to tłumaczyć. A w tym przypadku?

Ja sobie wyobrażam to tak,że była to bardzo wrażliwa dziewczyna, którą wykończyła szara proza życia,która być może często się zastanawiała, po co to wszystko, jaki jest sens życia, od wypłaty do wypłaty, od świąt do świąt, od weekendu do weekendu? Może nie potrafiła znaleźć miejsca dla siebie na tym ziemskim padole? Dlaczego żyjemy, skoro żyjemy po to by kiedyś umrzeć? Czy życie polega tylko na tym, żeby dążyć do nieuchronnego? Po co nam mieszkania, dobra praca, nowy samochód, jeśli już w dniu naszych urodzin nasze ciało zaczyna się starzeć by kiedyś umrzeć? Czy te wszystkie materialne rzeczy są tylko po to by wyczekiwanie na ten moment było łatwiejsze? Do czego dążymy? Kiedy jest ten kulminacyjny moment, to apogeum naszego życia że będziemy mogli stwierdzić" Tak, na to czekałam, to sprawiło że moje życie zyskało sens, po to się urodziłam"? Może jej się to jeszcze nie zdarzyło. Może już była zbyt zmęczona, by czekać dalej? To mit, że młodzi ludzie są pełni życia. Byli kiedyś, kiedy w wieku 20 lat nie oczekiwano od nich wspaniałej kariery i domu z dwoma garażami.
Na pewno dla każdego z nas osobna będzie to inny moment, inne wydarzenie.
Mieliście już takie? Bo ja jeszcze nie.
Więc dalej będę się zastanawiać. Jak ta dziewczyna z 10 piętra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz