poniedziałek, 2 stycznia 2012

Asekuruj mnie, kochanie...

W połowie stycznia jadę do Kołobrzegu. Mimo tego, że zawsze cierpię gdy tam jestem i wracam rozbita do Poznania, to chcę i będę jeździć- ja się tam wychowałam, tam jest mój dom, rodzina, przyjaciele. I choć wolę tam za często nie bywać ( w listopadzie byłam) i nie za długo ( 7 dni jest górną granicą dla mojego zdrowia psychicznego) to jeździć będę. To żadne rozwiązanie nie jeździć, zapomnieć. Ja muszę się z tym uporać. Z tym dojmującym uczuciem żalu i bólu. To oczywiście nie sprawi, że będę mogła znów tam mieszkać, żyć. To jest niemożliwe.
Mamy początek 2012 roku, teraz jest idealny moment na to by w końcu wziąć się w garść.
Oczywiście to wymaga pewnych zabiegów, asekuranctwa. Dlatego 15 stycznia nad morze pojedzie ze mną mąż. Takie proste a jakie genialne! Do tej pory był ze mną tylko kilka razy, zawsze zatrzymuje go praca, poza tym, On dosyć niechętnie tam jeździ ( moja mama jest specyficzna i uprawia kult Jarka).
Tak więc będzie moją asekuracją. Jak zacznę wpadać w czarną dziurę rozpaczy z przeszłości, będzie mnie ciągnął ku górze. I nie będzie już miejsca na J. To straszne uczucie osamotnienia, które mi towarzyszyło po naszym rozstaniu, które cały czas tam jest, bo je tam zostawiłam, naiwnie wierząc że to rozwiąże problem, zgasi całym swoim ciepłem mój mąż. Jego obecność będzie mi przypominać, że gdzieś tam, mam lepsze, szczęśliwe życie u boku mężczyzny, który znosi to wszystko z jednego powodu- ogromnej miłości jaką mnie darzy. Nie mogę pozwolić, żeby duchy przeszłości to zniszczyły.


Wiem, że wiele z Was myśli, że ja jeszcze kocham J.
Ja kocham wspomnienie tych 3 miesięcy, kiedy był mój syn.
Niestety J. jest wpisany w ten czas, zmienić tego nie mogę więc i  we wspomnieniach pominąć go nie mogę.
Choć bardzo bym chciała. Bóg mi świadkiem, jak bardzo.

A to dla mojego męża, za zmysłów ukojenie które mi przynosi. Kocham mocno;-*
http://www.youtube.com/watch?v=-B4iR7OGhC4&feature=related

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz