wtorek, 6 grudnia 2011

Ten strach

Gdy byłam z Zefirkiem z szpitalu (w zasadzie całe swoje życie spędził w szpitalu), to jak gdzieś wychodziłam,czy to spać, czy na zakupy, generalnie gdy miałam go na dłużej samego zostawić to czułam taki wewnętrzny strach, bardzo przypominający panikę,że coś mu się beze mnie stanie, że jak mnie dłużej nie będzie, to on będzie taki sam biedny leżał, krzyczał, wystraszony,zagubiony, zsikany, głodny. To oczywiście nie było prawdą, bo pielęgniarki czuwały, a ja, choć się wściekałam że mam taką potrzebę fizjologiczną jak sen, to musiałam spać chociaż 3-4 godziny na dobę, chodzić do sklepu po zakupy żeby coś jeść. I niby to wszystko rozumiałam, ale ten strach mnie nie opuszczał. Teraz jestem z Polą w domu, ona jest zdrowa, nigdy nie zostaje sama a jednak odczuwam ten strach... we śnie. Bardzo często śni mi się, że ją samą zostawiłam na kilka godzin w domu i przypomina mi się to dopiero po jakimś czasie i cały sen próbuję dotrzeć do domu i jak na złość tramwaj długo jedzie, kasy na taksówkę nie mam, a ten strach narasta, że ona tam sama, pod drzwiami zaryczana, zasmarkana, z przesiusianą pieluszką, wystraszona, już z traumą na całe życie. To jest chyba najgorszy strach jaki matka może czuć: gdy nie wie, co się dzieje z jej dzieckiem. Zawsze rano gdy się obudzę zastanawiam się, co czują rodzice dzieci zaginionych, porwanych... Ja bym straciła zmysły.
A może nie? Może, jak już kiedyś pisałam, psychika by się obroniła? I jakoś dałabym radę?
Pytanie tylko, ile razy umysł może tak samodzielnie się ratować? Bo może się okazać, że to psychiczne emergency to jednorazówka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz