czwartek, 15 grudnia 2011

Za jeden dzień

Dziś w nocy, gdzieś w przeszłości zacznę rodzić dziecko. Mojego pierworodnego syna. Zawsze, w każde urodziny moich dzieci odtwarzam w pamięci każdy szczegół porodu. I nadziwić się sama nie mogę, jaka ja dzielna i wspaniała byłam, że przetrzymałam to nieludzkie cierpienie;-)
Oba porody, choć były okrutnie bolesne, wspominam z delikatnym uśmiechem na ustach. Najpiękniejsze dni...
I z takim uśmiechem spróbuję przebrnąć przez cały jutrzejszy dzień, choć mam wielką ochotę zamknąć się w swojej skorupce, udawać że nic nie czuje, być tylko ja i moje dzieci. Pola, bawiąca się ze mną lalkami, i Zefirek zerkający na nas z góry, z ciekawością przyglądający się tej "dziewczyńskiej" zabawie.


Pamiętam, jak w książce "Bracia Lwie Serce" starszy brat tłumaczył temu młodszemu, umierającemu, że tam, w niebie, 100 lat ziemskich trwa jeden dzień. I ja w to wierzę.
Więc nie martw się synku, mama też postara się już nie rozpaczać, bo przecież za jeden dzień się zobaczymy, prawda? Kocham Cię i do zobaczenia;-*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz