piątek, 2 września 2011

Epilog do przeprowadzki


Tak więc siedzę w Poznaniu. Przeprowadzka do tego miasta nie była przemyślana. Nie była nawet szalonym pomysłem świeżo upieczonej maturzystki, która narzeka na brak swobody w rodzinnym domu i postanawia się usamodzielnić. To był krzyk rozpaczy, ucieczka od zbyt bolesnych wspomnień i… nowej miłości mojej miłości(Jarka). Zaraz po maturze rozpoczęłam pracę w agencji ochrony i myślę,  że z tamtego okresu było to najlepsze co mnie spotkało, gdyż odkryłam ,ze dbanie o bezpieczeństwo innych daje mi wiele satysfakcji, i jest to coś,  co chce robić w życiu. Anyway… Tak więc zaczęłam tę pracę i postanowiłam iść za ciosem. Nie robić sobie przerwy w edukacji I zacząć studia w trybie dziennym- fizjoterapię. Miałam dochód, a więc w pewien sposób stałam się niezależna, do tej mojej fizjoterapii dorobiłam sobie ideologię, że dzięki umiejętnościom, które tam zdobędę, pomogę takim dzieciom jak mój synek. Można by sądzić, już się otrząsnęłam z tego dramatu, który przeżyłam, i że wszystko idzie ku dobremu. I może by tak było naprawdę, gdyby któregoś dnia moja siostra nie powiedziała mi, że widziała Jarka z kobietą. Ponoć wyglądali na zakochanych… Ponieważ uczelnia znajdowała się w pobliżu domu Jarka, zawsze bałam się, że spotkam Go po drodze i nie będę wiedziała, co zrobić. A w momencie, gdy dowiedziałam się, że On kogoś już ma, bałam się że dosłownie zemdleję, gdy spotkam ich razem. Z dniem, w którym dotarła do mnie ta informacja moje życie ponownie zmieniło się w koszmar. Mam wrażenie, że nawet gorszy niż poprzedni. Popadłam w swego rodzaju paranoję: coraz rzadziej chodziłam na uczelnię, bo bałam się że jak ich spotkam to zemdleję. W rezultacie rzuciłam studia, bo przejście przez wiadukt, na którym mogliśmy się minąć jawiło mi się,  jak coś nieziemsko bolesnego. Teraz to może wydawać się śmieszne, ale wtedy była to dla mnie trauma. Bałam się rodzicom powiedzieć, co się ze mną dzieje, tak się cieszyli, ze wracam do równowagi, więc wymyśliłam, ze rezygnuje ze studiów gdyż edukacja jest droga, a je chcę im pomóc finansowo, szczęście w nieszczęściu, że akurat mieli większe problemy z budżetem domowym, więc długo się nie sprzeciwiali. Wszak cel był szlachetny;-/
Potem przestałam jeździć do miasta, bo bałam się, że jak ich spotkam to zemdleję, przestałam chodzić do kina i na dyskoteki, bo bałam się, że jak ich spotkam to zemdleję. Równocześnie z tym, jak przestałam chodzić na cmentarz, bo bałam się, ze jak ich tam spotkam to zemdleję, pojawiły się problemy ze snem. Zaczęłam w nocy wychodzić „na spacery”, bo „D. nocą jest takie piękne”, a tak naprawdę to nic nie widziałam i niczego nie podziwiałam, gdyż zawsze zalewałam się łzami wyobrażając sobie, ze to ją dotyka a nie mnie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że chyba mam problem i na pewno sobie z tym nie poradzę. Myślałam, że już gorzej być nie może. Niestety, myliłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz