czwartek, 1 września 2011

Nadzieja to dziwka...a jednak rozumiem


No więc przyjeżdżał, pomagał, wspierał, chodziliśmy razem do kina, na piwo- po prostu ideał! Ja powoli oswajałam się z myślą że teraz jestem sama, że w końcu będziemy musieli układać sobie życie osobno. Ale stało się coś, cos prawiło że znów odżyła we mnie nadzieja na rychły koniec „separacji” i cudowny początek nowego wspólnego związku: zaczęliśmy ponownie sypiać ze sobą. Jaka ja byłam szczęśliwa! Wydawało mi się że to oznacza, że on mnie jednak kocha! Wspaniale! Niestety, myliłam się. Napiszę brzydko: chciało mu się, a pod ręką miał laskę która za niego oddała by życie, i zgadzała się na wszystko by dostać od Niego odrobinę ciepła, Byłam taką „furteczką”: jeśli żadna inna nie będzie chciała, to zawsze jest Ania. Potraktował mnie jak dziwkę, naprawdę, mógł mi chociaż za to płacić, a nie ja jeszcze dokładałam do interesu kupując tabletki antykoncepcyjne. Trwało to przez rok. Ostatni raz kochaliśmy się w sierpniu, chyba był już wtedy z nią. Już naprawdę zostałam sama.

Był jego tatą, na pewno też w jakiś sposób bardzo cierpiał a cała uwaga otoczenia skupiała się na mnie, gdyż w przeciwieństwie do niego uzewnętrzniałam swoje emocje. Ja to wszystko teraz wiem, i rozumiem, że On mógł mieć dość, i dlatego odszedł. Jednak wciąż nie rozumiem, dlaczego nie dał nam szansy? Dlaczego wszystko przekreślił tylko dlatego, że ja byłam nieznośna? Cóż, stało się. Nie jesteśmy razem i nigdy nie będziemy. A żyć trzeba dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz